Ja jeszcze raz przepraszam, że piszę w nocy między 2 a 3.
Chciałbym się podzielić pewną reflexją na temat PRL. To, że PRL-owstwo, PZPR-owstwo i UB-ectwo to było sqrczysynstwo etc etc etc etc etc etc etc, nie trzeba chyba powtarzać, bo jest to oczywiste. Darujmy sobie więc opowiadanie banałów i innych oczywistości.
Problem, który stawiam jest następujący: czy MIMO POWYŻSZEGO w PRL-u nie zaszły pewne istotne zmiany w polskim społeczeństwie, które pozwalają poddać w wątpliwość tezę, że PRL była to tylko irracjonalną, pozbawioną JAKIEGOKOLWIEK ISTOTNEGO SENSU przerwą w życiorysie Polski. Czy pod warstwą irracjonalną PRL-u nie da się odszukać pewnych wątqw racjonalnych.
Chciałbym się posłużyć pewną analogią. W XX - wiecznej myśli rosyjskiej znana jest szkoła euroazjatycka. Powstała ona wśród porewolucyjnych emigrantów rosyjskich na Zachodzie (Sofia, Praga, Paryż i inne ośrodki). Ortodoxyjna emigracja rosyjska dzieliła się, upraszczając, na dwa obozy: monarchiści i liberałowie, którzy się nawzajem obarczali winą za wybuch rewolucji bolszewickiej. Monarchiści obarczali winą za rewolucję liberałów za poluzowanie samodzierżawia i wprowadzenie do Rosji wzorów zachodnioeuropejskich. Liberałowie przeciwnie, winą za rewolucję obarczali skostnienie monarchii, zbyt powolny rozwój kapitalizmu, opieszałość we wprowadzeniu reform demokratycznych.
I oto wystąpili euroazjaci z tezami, które od razu sprawiły, że wywalono ich z paryskich emigracyjnych salonów na zbity pysk. Euroazjaci twierdzili, że mimo swojego irracjonalizmu i okrucieństwa, rewolucja bolszewicka była podświadomą, pozytywną reakcją ludu rosyjskiego na rozkładającą się petersburską, a więc trwającą od początq XVIII wieq, monarchię rosyjską. Euroazjaci głosili powrót do Rosji moskiewskiej, korzeni rosyjsko-mongolskiego imperium. W związq z tym postanowili się porozumieć z bolszewikami, bo wierzyli w konwergencję bolszewizmu i starej tradycji rosyjskiej. Wielu z nich nawiązało kontakty z dyplomatami sowieckimi na Zachodzie i wyjechało do ZSRS. Tam na ogół zostali rozstrzelani na rozkaz Stalina. Na własnej sqrze przekonali się o tym że mają rację: istotnie bolszewizm nie był żadną "lewicową rewolucją socjalistyczną", ale powrotem do tradycji Iwana Groźnego. Gdy patrzymy na dzisiejszą putinowską Rosję, to chyba jeszcze bardziej utwierdzamy się w przekonaniu o słuszności tez euroazjatów.
Wracjąc do PRL-u. Kto w ogóle może być zadowolony z PRL-u, jeżeli już może. No chyba nie lewicowcy i socjaliści. No bo co to jest raj lewicowy? Każdy robol jeździ mercedesem i spędza wczasy na Lazurowym Wybrzeżu, a w każdym mieście jest burdel. No to chyba PRL lewackim rajem nie była. Kto zatem jeżeli już może być zadowolony z PRL-u? Oczywiście nacjonalista. W Jałcie spełniło się endeckie marzenie o jednolitej narodowo, odżydzonej, odukrainiozowanej, odniemczonej Polsce pozostającej w sojuszu z państwami słowiańskimi o zachodnich granicach na Odrze i Nysie Łużyckiej. Podejrzewam, że w czasie konferencji w Jałcie Dmowski przewacał się ze szczęścia w grobie. nacjonalizacja, umiastowienie, pokonanie analfabetyzmu, to także dzieło PRL-u. W pale się nie mieści, że ludność miejska Polski wzrosła w latach 1600-1939 z 25% do 30%, przy czym ostatnie 5% w latach 1918-1939. W 1966 ludność miejska osiągnęła 50%, obecnie 68%. A że były poronione inwestycje, przestrzała technologia, kartki na mięso etc, no to przeca nie twierdzę, że PRL była racjonalna, przecież się chyba jasno wyrażam. Gdyby nie PRL, nie byłoby giertychowców, moherowców, rydzykowców, w parq młodzież paliłaby marihuanę, a w gablotce urzędu stanu cywilnego można by znaleźć ogłoszenia typu: "Dziś o godzinie 10.30 odbędzie się ceremonia zaślubin Jana Wiśniewskiego i Remigiusza Kowalczyka, zaś o 11.15 Zuzanny Skrzypczyk i Aldony Grabowskiej.
Za treść postów mojego męża nie odpowiadam.
Barbara M.M.