https://sport.tvp.pl/46631873/chorwacki-...la-klopoty
Ivan Fiolić: gra przeciwko Polakom zawsze oznaczała kłopoty
Mateusz Miga
Dwa i pół roku temu Genk zapłaciło za niego 2,5 mln euro. Potem jego kariera nieco wyhamowała, ale Ivan Fiolić wciąż jest materiałem na świetnego piłkarza. 23-letni Chorwat meczem z Arką zadebiutował w zespole Cracovii. Trafił tu na zasadzie wypożyczenia, ale być może uda się go zatrzymać na dłużej.
– Urodziłeś się w okolicy stadionu Dinama Zagrzeb, więc byłeś niejako skazany na ten klub?
– Mieszkaliśmy bardzo blisko, to było jakieś 10 minut jazdy samochodem. Odkąd pamiętam na każdym kroku było tylko Dinamo i Dinamo. Wszyscy im kibicowali i na okrągło mówili o klubie, więc faktycznie nie miałem wielkiego wyboru, ale najpierw trafiłem jednak do małego klubu w okolicy, NK Hask.
– Ile lat miałeś, gdy przeniosłeś się do Dynama?
– Dziewięć. Prawda jest taka, że początkowo wcale nie miałem zamiaru się przenosić. W Hask czułem się bardzo dobrze. Grałem tu z moimi kolegami z sąsiedztwa. "Nie chcę iść do Dinama" – powtarzałem. W końcu jednak przenosiny stały się faktem i dziś nawet nie pamiętam już, w jaki sposób udało im się mnie na nie namówić. Faktem jest, że w Chorwacji Dinamo to wielka marka.
– W Dinamie bardzo cię chcieli?
– Tak. Graliśmy w tej samej lidze, kilka razy dałem im się we znaki i wpadłem im wtedy w oko.
– Przed tobą była długa droga do pierwszego zespołu.
– Pierwszy raz z pierwszym zespołem trenowałem w wieku 17 lat. Mniej więcej w tym samym czasie Dinamo stworzyło drugi zespół, więc grałem w rezerwach, a trenowałem z pierwszą drużyną. To było fajne rozwiązanie. W pierwszym sezonie graliśmy w III lidze, dla nas była to świetna szansa, by rywalizować z doświadczonymi zawodnikami. Wywalczyliśmy awans, ale ja wtedy odszedłem do NK Lokomotiw.
– Tam zaliczyłeś udany sezon. W 30 występach uzbierałeś siedem goli i osiem asyst. Wywalczyliście awans do Ligi Europy, gdzie dotarliście aż do fazy play-off.
– To był bardzo dobry krok, w Lokomotiwie przeżyłem jeden z najfajniejszych okresów w moim życiu. Mieliśmy świetny zespół, byliśmy gotowi wskoczyć za sobą w ogień. Praktycznie wszyscy młodzi, ambitni, głodni sukcesów. Podczas mojego pobytu Ante Cacić odszedł z klubu, bo dostał propozycję objęcia zespołu narodowego. Na stanowisku trenera zastąpił go Srten Cuk, który wcześniej prowadził mnie w rezerwach Dinama. Wszystko szło w dobrym kierunku, a efektem był dobry występ w kwalifikacjach do Ligi Europy. Zatrzymał nas dopiero Genk.
– Do którego trafiłeś dwa lata później. Myślisz, że już wtedy Belgowie przyglądali się twojej grze?
– Tak, zresztą juuż wtedy chcieli mnie zresztą kupić. Wróciłem jednak do Dinama, gdzie wreszcie zacząłem grać znacznie bardziej regularnie.
– Jako piłkarz Dinama zadebiutowałeś w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mając 20 lat grałeś przeciwko Juventusowi, Sevilli i Olympique Lyon. Wszystkie mecze przegraliście, ale doświadczenie bezcenne.
– O grze na tym poziomie marzysz całe życie. I nagle, pstryk, i to wszystko się dzieje! Jesteś w szatni, zaraz zagrasz przeciwko piłkarzom z najwyższego światowego poziomu. Byłem wtedy jeszcze dzieciakiem, bardzo pewnym siebie. "Pokonamy ich, jesteśmy lepsi" – powtarzałem. Dziś myślę w inny sposób, ale bardzo się cieszę w z tamtego doświadczenia. To było coś niesamowitego.
– Który z tych meczów albo którego rywala zapamiętałeś najmocniej?
– Mecz z Sevillą w Zagrzebiu. Biegasz jak szalony, starasz się robić wszystko, a nagle się zatrzymujesz i widzisz rywala, któremu to samo przychodzi znacznie łatwiej. To była dla mnie ważna lekcja.
– Michał Probierz do Cracovii chciał cię już w 2017. Mówiło się także o Wiśle Kraków.
– Ja nic na ten temat nie wiem. Nie docierały do mnie żadne sygnały w tej sprawie.
– Wtedy dobijałeś się już do pierwszego składu Dinama. Transfer do Ekstraklasy nie byłby logicznym ruchem.
– Czemu nie? Uważam, że Ekstraklasa to dobra liga i transfer tutaj jest dobrym pomysłem. W Chorwacji brak nam takich stadionów. Mamy niezłych piłkarzy, ale intensywność gry jest niższa niż w Polsce.
– Rok później trafiłeś do Belgii. W Genk spotkała cię bardzo silna konkurencja.
– To był duży krok. W Chorwacji są piłkarze na podobnym poziomie, ale znów chodzi o intensywność gry. W Belgii jest na znacznie wyższym poziomie. W Genk nie grałem wiele, za to bardzo dużo się nauczyłem. Tam dorosłem jako piłkarz i jako człowiek. Już w Zagrzebiu wyprowadziłem się od rodziców i mieszkałem z dziewczyną, ale dopiero w Belgii musiałem się naprawdę usamodzielnić. Przestałem być dzieckiem, także pod względem piłkarskim.
– W jednym z wywiadów narzekałeś na pogodę w Belgii.
– Nie było to wielki problem, bo przecież w Zagrzebiu też czasem pada deszcz, ale jednak dawało mi się to trochę we znaki. Był taki miesiąc, gdy padało dzień w dzień! Nie czułem się z tym komfortowo.
– Gdy przechodziłeś z Dinama do Genk miałeś inne oferty?
– Tak, ale już tego nie pamiętam. Nie lubię zawracać sobie głowy sprawami transferowymi. Mój agent wie o tym i mówi mi tylko o naprawdę konkretnych sprawach.
– Kto jest twoim agentem?
– To mój przyjaciel z którym nie mam nawet zawartej umowy. Ufamy sobie i to jest najważniejsze.
– W Dinamie pracowałeś z Nenadem Bjelicą, którego znamy w Polsce z pracy w Lechu. Jak wspominasz współpracę z nim?
– Szczerze powiem, że jest to jeden z najlepszych trenerów z jakimi pracowałem. Umieszczam go w czołowej trójce. Bardzo podoba mi się, jak radzi sobie z piłkarzami, jak traktuje ludzi. Efekty widać na boisku – przecież Dinamo sezon wstecz doszło do 1/8 finału Ligi Europy, a w tych rozgrywkach awansowali do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Bjelica świetnie sobie radzi, a piłkarze go lubią. Ja nigdy nie miałem z nim żadnych problemów.
– W Poznaniu do dziś żałują, że go zwolnili.
– Słyszałem o tym. W Dinamie współpracowaliśmy tylko trzy miesiące. Gdy odchodziłem powiedziałem mu, żeby nie brał tego do siebie. Żeby nie myślał, że odchodzę przez niego. Miałem u niego dość mocne miejsce w składzie, ale po prostu chciałem już odejść.
– Namawiał cię, byś został.
– Tak, ale ja już byłem gotowy na transfer. W Dinamie spędziłem 12 lat i powoli wpadałem w monotonnie. Codziennie ta sama droga na stadion, te same miejsca. Czułem, że muszę coś zmienić, bo nie rozwijam się tak szybko, jak mógłbym robić to w innym miejscu. W Genk szybko poszedłem w górę.
– Miałeś jakiegoś idola?
– Pewnie mógłbym tu wymienić Leo Messiego, ale tak naprawdę mam innego idola i jest nim mój tata. Gdy dorosnę, chcę być taki, jak moi rodzice.
– Ładne słowa. Twój tata grał w piłkę?
– Nie.
– A zdradzisz co w nim takiego wyjątkowego?
– Nic. I wszystko równocześnie. To po prostu moi rodzice i tyle.
– Odwiedzą cię w Krakowie?
– Oczywiście! W przyszłym tygodniu dołącza do mnie moja dziewczyna, a i rodzice z pewnością odwiedzą mnie za kilka dni.
– Pytałeś Bjelicę o Polskę?
– Nie, za to rozmawiałem z Kubą Piotrowskim, z którym grałem w Genk. Rozmawiałem z Mario Situmem, z Dinama znam Damiana Kądziora, a Domagoj Antolić z Legii to mój przyjaciel. Rozmawiałem z nimi wszystkimi. Znam wielu ludzi grających w Ekstraklasie.
– Zanim jednak tu trafiłeś spędziłeś pół roku na Cyprze. W AEK Larnaka zacząłeś świetnie, potem jednak grałeś znacznie mnie. Dlaczego?
– To było bardzo dziwne. Zacząłem od trzech goli w trzech meczach, potem było gorzej.
– Co się stało?
– Nie wiem, naprawdę. Trudno mi to opisać i nawet nie chce mi się za bardzo do tego wracać.
– Mówiło się, że przestałeś grać, bo Cypryjczyków nie było stać, by cię wykupić z Genk.
– To nie mógł być powód, bo w mojej umowie wypożyczenia nie było opcji transferu definitywnego.
– Taką opcję ma za to Cracovia. Myślisz o tym, co się wydarzy latem?
– Na razie nie wybiegam daleko do przodu. Jestem szczęśliwy z transferu do Polski. Jak do tej pory wszystko mi się tu podoba i widzę, że każdy w zespole jest bardzo zaangażowany. Będę szczęśliwy, jeśli zostanę tu na dłużej.
– Trener Michał Probierz zdradził, że nie było łatwo zrealizować twój transfer.
– Ja długo się nie zastanawiałem. Byłem zdecydowany praktycznie od pierwszej rozmowy. Być może więcej kosztowało ich dojście do porozumienia z moim klubem.
– Jak ocenisz swój pierwszy mecz przeciwko Arce?
– To było coś nowego, ale bardzo mi się podobało. To był trudny mecz dla nas, najważniejsze, że wygrany. Mam nadzieję, że nadal będziemy szli zwycięską ścieżką.
– Polska liga to dużo walki?
– W Dinamie kilkakrotnie graliśmy przeciwko polskim drużynom w trakcie okresu przygotowawczego. Wiedziałem więc mniej więcej czego się spodziewać. To podobna piłka do tej w Belgii.
– Miałeś wyrobioną opinię o polskich zespołach? Co sobie myślałeś, gdy wiedziałeś, że gracie z Polakami?
– O ile dobrze pamiętam dwa razy graliśmy przeciwko polskim klubom, ale nazwy mi uciekły z głowy. Pamiętam za to, że oba mecze zakończyły się awanturą (śmiech). Idąc do Polski wiedziałem więc, że muszę się przygotować naprawdę na wszystko.