(30-04-2019, 07:10)agent44 napisał(a): (28-04-2019, 12:58)Miszczu2007 napisał(a): Kupowanie biletów w ogóle jest słabe. Taki syf jak mpk nie powinien dostać złamanego grosza za taki poziom usług, a kanarów łatwo obejść 
Korzystanie z KMK, przy jednoczesnym nie kupowaniu biletów, jest jeszcze słabsze.
Najsłabsze zaś jest sprzedawanie (wiadomo co za to grozi, chwd), ale to tak w znaczeniu ogólnikowym, zwłaszcza,przy jednoczesnym ratowaniu własnego sprutego dupska .
Uu,uuu!Chłopaki! Uu, uuu! Nie płacą! Śpiewał kiedyś jeden artysta. Pamiętam jak wracałem kiedyś po jednej zIII ligowych batalii śmierdzącym jak pfanka rucha, ikarusem, podstawionym Nam łaskawie przez krakowskie MPK. No, więc pomykam przez miasto tym autobusem czerwonym, pełnym chłopaków, co się wychowali, stojąc pod Cracovią i śpiewając -MPK, w chooja gra! Teraz uwaga Zatrzymujemy się na Matecznym, a tu do środka wsiada taki starszy typ , przeagent, w typie społeczniaka(taki wiecie, zawsze schludnie ubrany, zawsze tak samo, wędkarska kamizela, lustrzyca, nera i obowiązkowo skórzana kabura z cegłą na pasku, teraz pewnie smartfon oprawiony niczym biblia tysiąclecia, co ma więcej kieszonek niż wędkarski bezrękawnik). Patrzę, a ten artysta dobył z kielni na doopie, pularys taki old schoolowy, co chyba jeszcze stan wojenny pamiętał, z niego pieczołowicie wyciągnął bilet i wpycha w szparę mordki kasownika. Czeka na znajomy dźwięk odbijanej pieczątki ... A tu kupa. Nie odpuszczał.O nie! Wyciągał bilet, prostował, obracał go, irytując się coraz bardziej. Kilku obserwatorów jego zmagań nie wytrzymało i zaczęło parskać śmiechem. Posypały się ironiczne podpowiedzi typu-Poślinić trzeba! Fakt, że chłopu udało się w krótkim czasie zgromadzić liczną publikę, wcale mu nie pomagał. Na jego fioletowym czole, miarowo pulsowała nabrzmiała żyła, jak tykający zapalnik bomby zegarowej Jeszcze chwila i wylew gwarantowany. Komuś w końcu żal zrobiło się działkowca i poinformował go z politowaniem, że biletów kasować nie trzeba. Ten nic, tylko łypnął spode spoconego łba. Złapał ten swój bilet i ryje się z nim na tył, do następnego kasownika. Tam akt drugi tej komedii. To samo, tylko jeszcze bardziej nerwowo, a widowni robi się słabo ze śmiechu. Na finał, przedarł się Nasz bohater do kierowcy i zaczyna się srać do niego, że bandyci popsuli wszystkie kasowniki, żeby tylko biletów nie kasować i że jak kanary wsiądą to on napewno ani grosza kary nie zapłaci. Kierowca moment go przystopował, zwracając mu uwagę że po pierwsze, to nie żadne Kanary, tylko kontrolerzy biletów (nie chciałem typa dobijać info., że niejeden kanar to bandyta, gorszy od większości tych w autobusie, najgorszy z nich zaś uczy biologii i oprowadza turystów. Sterby i Merol, pewnie catch me drift), , a sekundo, "W czasie jazdy rozmowa z kierowcą jest zabroniona". Była nawet naklejka, a na niej informacjąca o tym, ale łobuzy jakieś zdarły. Nie mogłem dłużej. Na chwiejnych nogach ewakuowałem się z pojazdu na następnym przystanku, a wraz ze mną liczna grupa takich samych słabeuszy, z których wielu obiema rękami koili swe umęczone przepony.
Ale się rozciągnąłem! Sorki. Ale doszły mnie słuchy, że jest parcie środowiska (wkręca mnie ktoś pewnie, ale pal licho), żebym spisał wspomnienia. No to herjugoł. Rozdział I (i raczej ostatni) - Kasowanie
ŚWIEŻO MALOWANE