Powyżej najgorszy niemiecki bombowiec IIwś produkowany masowo, czyli Dornier Do-17.
Kilka spraw z nim związanych. Jak miałem 8 lat, to ojciec kupił mi Dywizjon 303 Arkadego Fiedlera i tam był taki rozdział pt. Tłusta Przekąska - Dorniery.
Od tamtego czasu wyobrażałem sobie, że Dornier to jakaś opasła, pękata maszyna. Dopiero po wielu dziesięcioleciach doczytałem, że Do-17 był bardzo smukłym samolotem i nawet miał przezwisko "latający ołówek"
Herr Dornier chciał przed wojną zaoferować swój samolot Lufthansie, ale cywile po krótkich testach orzekli, że wsiadać i wysiadać z tego samolotu mogą sprawnie tylko członkowie niemieckiej ekipy olimpijskiej w gimnastyce, a normalny człowiek nie jest w stanie tego dokonać w kilka minut bez potargania ubrania, ubrudzenia się i licznych siniaków.
Prezentowany na zdjęciu egzemplarz został zestrzelony nad Olkuszem 01.09.1939 roku i to był pierwszy samolot stracony przez Luftwaffe w II wś. Zestrzelenia dokonał kpt. Władysław Gnys. Chwilę później zestrzelił jeszcze jednego dorniera. Co prawda Niemcy twierdzą, że nie było zestrzelenia tylko bombowce się zderzyły ze sobą, ale stało się to na pewno na skutek ataku polskiego PZL-11.
Zwróćcie uwagę na malowanie. Niemcy do II wś przystępowali z kamuflażem niemal identycznym jak podczas wojny domowej w Hiszpanii. Dopiero w sierpniu zorientowali się, że Mazowsze to nie Meseta i na gwałt zaczęli przemalowywać samoloty pod kolor naszych lasów i pół. Nie z wszystkimi jednak zdążyli i sklejony przeze mnie model ma taki hiszpański kamuflaż.
Poniżej, dla porównania Me-110 w klasycznym kamuflażu obowiązującym w Luftwaffe od jesieni '39.
![[Obrazek: eae1a58bd0cb4719med.jpg]](https://images92.fotosik.pl/354/eae1a58bd0cb4719med.jpg)