13-08-2019, 17:10
#121
Nie wiedziałem, gdzie to wrzucić, więc leci na konto przepisów.
Przed chwilą przeczytałem na tt tekst Stanowskiego
"Przyszedł do nas na trening chłopak, który od roku nie grał w piłkę. Ale był zgłoszony przez Ruch Chorzów do rozgrywek II ligi. Wrócił do Warszawy, dostał się na studia, chce sobie pykać dla przyjemności w A-klasie i skupić się na nauce. Ruch żąda 2000 złotych ekwiwalentu
))))))"
od razu mi się przypomniała historia u nas
Pewien zawodnik, syn znanego Pasiaka kopał piłkę od małego w Cracovii. Kariery nie robił, więc wylądował w rezerwach. Po jakimś czasie, został wypożyczony do innego klubu z niższej ligi by grać, bo nawet w rezerwach ówczesnych nie wystawiano go regularnie do składu Po powrocie zagrał w paru meczach towarzysko, po czym stwierdził, że piłka piłką ale trzeba z czegoś żyć, gdy się gra amatorsko. Poinformował klub i poszedł do...wojska. Trochę miesięcy pobiegał w mundurze w służbie tzw. kandydackiej po której czeka się na przydział.
W trakcie oczekiwania na przydział, postanowił pokopać całkowicie amatorsko chyba w "B" klasie. Nowy klub nakazał mu dostarczyć kartę zawodniczą z poprzedniego klubu. Poszedł po nią do Cracovii i....okazało się, że uzyskanie karty za darmo jest niemożliwe. Nowy klub z "B" klasy ewentualnie zawodnik musi za kartę zapłacić.
Tak sobie pomyślałem, że te nasze przepisy są dość spójne, ale w pewnych sytuacjach mało ludzkie Wynika to z ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika i ja to rozumiem. Jednak w piłkę kopie tak dużo zawodników, że czasem przy tych najsłabszych dochodzi do absurdów. Jest i druga strona medalu, jak w przypadku Danielewicza, który ze Śląskiem na żywca próbował czy udanie wydymał nasz klub zatrudniając się na chwilę na "wiosce"
Przed chwilą przeczytałem na tt tekst Stanowskiego
"Przyszedł do nas na trening chłopak, który od roku nie grał w piłkę. Ale był zgłoszony przez Ruch Chorzów do rozgrywek II ligi. Wrócił do Warszawy, dostał się na studia, chce sobie pykać dla przyjemności w A-klasie i skupić się na nauce. Ruch żąda 2000 złotych ekwiwalentu

od razu mi się przypomniała historia u nas

Pewien zawodnik, syn znanego Pasiaka kopał piłkę od małego w Cracovii. Kariery nie robił, więc wylądował w rezerwach. Po jakimś czasie, został wypożyczony do innego klubu z niższej ligi by grać, bo nawet w rezerwach ówczesnych nie wystawiano go regularnie do składu Po powrocie zagrał w paru meczach towarzysko, po czym stwierdził, że piłka piłką ale trzeba z czegoś żyć, gdy się gra amatorsko. Poinformował klub i poszedł do...wojska. Trochę miesięcy pobiegał w mundurze w służbie tzw. kandydackiej po której czeka się na przydział.
W trakcie oczekiwania na przydział, postanowił pokopać całkowicie amatorsko chyba w "B" klasie. Nowy klub nakazał mu dostarczyć kartę zawodniczą z poprzedniego klubu. Poszedł po nią do Cracovii i....okazało się, że uzyskanie karty za darmo jest niemożliwe. Nowy klub z "B" klasy ewentualnie zawodnik musi za kartę zapłacić.
Tak sobie pomyślałem, że te nasze przepisy są dość spójne, ale w pewnych sytuacjach mało ludzkie Wynika to z ekwiwalentu za wyszkolenie zawodnika i ja to rozumiem. Jednak w piłkę kopie tak dużo zawodników, że czasem przy tych najsłabszych dochodzi do absurdów. Jest i druga strona medalu, jak w przypadku Danielewicza, który ze Śląskiem na żywca próbował czy udanie wydymał nasz klub zatrudniając się na chwilę na "wiosce"
JESTEM DUMNY Z BYCIA POLAKIEM !
Nie z każdym "krzyżuje" się opiniami, chociaż to lubię, cenię swój czas.