Jak napisał Żarko... Relacja jest pisana zaraz po powrocie, na gorąco ,ale takie są najlepszę. Myślę, że Zarko będzie to autoryzował

Proszę o litość w kwestii gramatyki i stylu.
Relacje należy rozpocząć od 3 kluczowych pytań (nagrodą jest bilet na koncert zespoł "Iwan i Delfin", który sponsoruje Żarko):
1. Gdzie jest ŁKS?
2. Czy Pogoń Szczecin nadal bieginie?
3. Ćzy Piast Gliwice spuchnie?!!!!!!!!!!!
START
Zamiast wyjechać o 8.30 Polskim Busem, lecimy o 10.11 Pendolino do Warszawy. Nie ma co opowiadać bzdur - zapomniałem dowodu.... Żarko mnie poratował i dowiózł mi go na Dworzec Główny. Stres związny z całym opóżnieniem sprawił, że musieliśmy się uraczyć czymś mocniejszym, zeby ukoić nerwy...
Dojeżdzamy do Warszawy i idziemy do Pałacu (anty)Kultury na piwko, bo Bus Modlin jeszcze był "w proszku"...
Starter sprawia, że jest wesoło, bo BusModlin raczej pusty, ale nam humory dopisują...
MODLIN
Doklepują do Nas Biało-Czerwony wraz z Małżonką i M. z Poznania. Czas na odprawę (są szanse, że ja przedziemy

). Bezcłówka (tak!!! zapasy są niezbędne.). Zaopatrujemy się w kilka butelek polisz wódka i pakujemy się do samolotu. Oczywiście każdy siedzi gdzie indziej, bo Żarko jest Harry Potterem rezerwacji biletów
LOT
Patrz pytanie pierwsze

ŁKS siedzi zaraz obok Żarka. Przypadek? Nie sądze

Rodowici zdecydowanie wytrzymują Nasze tempo zabawy (pokreślam, nie chodzi tylko o alkohol. Jest po prostu wesoło) Odnajduje się również ekipa TMK (pozdrawiamy) i samolot raczej faluje niż leci. 2 h 40 min mija Nam błyskawicznie. Są też inne ekipy, ale jak twierdzą - nie ma ich...Wysiadając odzyskujemy dwie zarekwirowane przez obsługę butelki vdk38 - "trudno, weź dawaj następną".
METRO - RAZ PIERWSZY
Raczej nie jesteśmy cicho - zabawa trwa nadal, raczej nie nudy. Dołącza do Nas Emigracja - W i G. Panowie są raczej znudzeni czekaniem na Nas, ale zaraz łapią Nasz wesoły kilmat. W metrze spotykamy nawet Polkę, które jest mocno ucieszona na widok Polaków
Docieramy na miejscie. Polska część ekipy idzie spać o północy. Emigracja "idzie w miasto" (szacunek dla Panów - jak się okaże są "nierozjebywalni"

)
GDZIE JEST "STÓWKA"
Żarko po raz pierwszy szuka zaginionej stuzłotówki....
DZIEŃ MECZU
Spacerem przez miasto ruszamy,koło południa w stronie stadionu PAO. Po drobnej konsumpcji " U Kostasa" ("Gdzie jest ŁKS?!!!!!!!!") idziemy pod stadion. Biletów nie ma i nie będzie.... Fajnie. Siadamy w knajpie Panaty. Choć wypiejmy tu po piwku, bo więcej chyba nic z tego nie będzie.
Tymczasem akcja zaczyna być nad wyraz wartka. Siedzący koło Nas kibic (mianujemy go później "Stefkiem") ewidentnie łapie bakcyla, którego mu zarzuca Biało-czerwony. Pod temat podłącza się jego kolega - "Jasiu". Kilka minut później pojawia się ich kolega - Johny. Po kilku minutach rozmowych przekaz jest prosty - nie potrzebujecie biletów. Wprowadzimy Was.
Niech mi ktoś powie, że kibic z kibicem się nie dogda,,,
PRZYJAZD OLIMPAKOSU
Dla mnie jeden z momentów który mi zapadł w pamieć (jeszcze działał mój kosmiczny telefon...). Eskalacja nienawiści jest kolosalna. Jak bym kopał tam w piłkę to bym się pospinał. Taki Polczak czy inny Budzik by się posikał.... Lata co jest w rękach. Ludzie nabuzowani jak na czymś mociejszym, brakowało tylko Małeckiego Patryka....OP podjechało pod stadion (nadal jazda..)i czego nie wiedzieliśmy - drewniany kopacz jakim jest Finbogasonn poczas rozgrzewki dostaje racą - goście nie mają ochoty grać (od początku nie mieli...). My tego nie wiemy - zaraz wchodzimy.
WEJSCIE
Razem z Hammarby i Kathriną z Herty ruszamy z Johnym pod stadion. I t nastaje stytacja, którą dla Nas jest ciekawa. Nasz Grecki kolego przechodzi przez bramkę, przestawia ochroniarzy i straszego Pana, który zarządza tym bałaganem i zaczyna wpuszczać kibiców

Wchodzimy "na zakładkę: - miedzy kibicami posidającymi bilety. Cała ekipa wchodzi bez problemów (w dalszym ciągu nie ma ŁKSu...)
MECZ (a właściwie jego brak.. )
Piłkarze PAO wchodza na rozgrzewkę i schodzą do szatni. Miejscowi (zwykli ludzie) mówią, że zobaczymy co będzie jak nie będzie meczu. Mają racje. W miedzyczasie Johny ma problem z miejscową milicją - z pomocą spieszy Nasza ekipa (ja akurat niosłem 8 piw

)
Tego co działo się póniej nie ma co opisywać - jak było wiemy. Powiemy tylko, ze jeden z Nas pobrał racę z tych które do Nas doleciały i bawił się z nią doskonale (czytaj nie tylko na G13 się jarało)

Ze stadion wychodzimy jak jednni z ostatnich, bo spycha Nas psiarnia. Puentą dla tej części niech będzie rozmowa M, z Poznania z miejsowym milicjantem - "Chcesz się bić??!!". Reakcji brak - M. wygrywa przez TKO
PO MECZU
PAO i Nasz kolega Johny muszą ulotnić się z pod stadionu. Idziemy jeszcze na piwo i pyszne mięso z grila pod knajpkę. Jest ok. Milicja nadal prowokuje (nawet niektórzy załapali się kilka strzałów niejscowych tonf)
Jedziemy taryfami na Syntagme - tam spotykamy z kolegów z Łodzi. Razem z nimi jest Pogoń Szczecin,ale Nasz znajomość z nimi kończy się tym, że widzieliśmy tylko ich plecy... Wieczór konczymy na tarasie pokóju w którym kimają Żarko i M. - to był dobry dzień...
ŻARKO GDZIE TWOJA STÓWKA
Poszukiwania trwają - stówka znajdujie w bucie delikwenta.
NIEDZIELA
Idziemy zwiedzać (Gdziej jest ŁKS????!!!). Obiad także dobrych lotów (jem na 3 razy, ale to dlatego, ze nie mam gastrofazy...).
METRO RAZ DRUGI
M. nawiązuje kontakt wzrokowy z niebrzydką blondyką - brak reakcji. Żarko ma faze ren. Reszta ma faze
Po teleofnie od j Johnego udajemy się do knajpy, którą Nam wskazuje. Wieczór upływa na rozmowach o tematach kibicowskich. Nasi znajomi ewidentnie wiedzą oczym mówimy (tu lepiej doinformowany jest Biało-Czerwony, bo ja siedziałem dalej i piłem więcej

)
Do Hostelu wracamy Citoenem, Taryfą, a W. wraca ze Stefkiem skuterem bez kasku

Kończymy na sławetnym tarsie - o 5.12 swiatło gasimy z G. Dobry wieczór.
POWRÓT
Poranek jest cieżki (kto był na "dwójce" wie o chodzi

)
Emigranci dopłacajją do pokoju,do jadą póżniej i siedzimy na tarasie. Pora w drogę ruszać. Awarie - mniejszą lub większą mają wszyscy. Dwie godziny do odlot - kupa czasu....
METRO RAZ TRZECI
Żarko spi...
Ćzy Żarko zyje?
Zarko, ale fajna *****?
Czy Żaro żyje?
POWRÓT
Tak - jest ŁKS.
Podczas lot chyba spią wszyscy. Znowu jesteśmy w różnych miejscach, ale bliżej siebie. Choć dalej to lekkie "Kongo"

. Wysiadamy, szukamy samochodów, każdy się pakuje. My z Żarkiem mamy najdalej, O 19.16 leicmy TLK 1 klasą ("bo z bydłem nie jeździmy"

). \
22.42 jestem w dom - trochę szkoda, bo było bardzo fajnie...
Teraz będzie trochę strasznie - trochę smutno.
Dziękuje:
- Naszym małżonkom z Pzn za to pilnowali Nas jak się sypało

- Emigratom za to że są absolutnie NIE DO ZDARCIA
- M. że ma zarówno wejście i wyjście smoka

- Greckim Kolegom za fajny klimat
- Żarkowi - za pomysł, wykonanie, i perfekcyjne rezerwacje lotów
Zapewne to moja ostatnia realcja z racji tego, ze udaje się emigracje. Spróbuje ją dopracować - teraz jest czas na sen.
W styczniu ostatnio przekaz z Bergamo
Pozdrawiam.
.